Przejdź do treści

Piotrkowska

Ulica Piotrkowska – najbardziej żywa spośród ulic miasta Łodzi. Reprezentacyjna ulica Łodzi, jedna z najdłuższych ulic handlowych w Europie, licząca ok. 4,2 km. Od zarania swego istnienia była swego rodzaju skróconą historią całego miasta. Inaczej mówiąc – Piotrkowska to takie résumé Łodzi XIX i XX stulecia. Na niewielkiej bowiem przestrzeni zamknięto kilkadziesiąt lat naszego niecodziennego – choć burzliwego – rozwoju.

Dawny trakt piotrkowski, łączący osadę biskupią zwaną Łodzią z Piotrkowem Trybunalskim, wił się między lasami i przecinał rzeczkę Ostrogę, Jasień i Dąbrówkę. Jego regulacja nastąpiła gdzieś około 1821 roku. Wtedy to urzędnik administracji państwowej przy pomocy linijki narysował główną ulicę nowo tworzącego się miasta fabrycznego. Biegła prościutko z północy na południe i miała liczne prostopadłe przecznice.

Miasto rozwijające się jak lawina, tylko dla przemysłu tekstylnego i jego obsługi, stało się jednowymiarowe. Nie narastało przez wieki jak inne miasta. Zapomniało samo o sobie. Nie stworzyło gmachów publicznych, nie miało grodu, który stałby się „starym miastem”, zamku, który jako dominanta decydowałby o rozwoju urbanistyki, czy nawet rzeki dającej szansę powstania bulwarów. Ani łuków tryumfalnych, czy Koloseum, nawet opera powstała na końcu.

W końcowych pięćdziesięciu latach XIX wieku w tempie rozwoju dorównywało Łodzi jedynie Chicago. Faktem i symbolem ówczesnej dynamiki stała się ulica Piotrkowska. Od zawsze była osią, kręgosłupem. Na początku wsi, a później wielkiego miasta. I tak stało się oczywistym, że ona musiała i przejęła funkcję centralnego placu – serca miasta. A ponieważ pierwszym krokiem do szczęścia jest akceptacja własnego ciała, Piotrkowska decyduje pozytywnie o specyfice i tożsamości centrum Łodzi. Wymarła przez lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte po przełomie politycznym 1990 roku przeżywa swój drugi rozkwit. Już nie dla przemysłu, ale dla miasta i ludzi w nim żyjących, otwiera swoje możliwości i piękno. Teraz ma jeden ogromny atut: patynę i dostojeństwo historii. XIX-wieczna struktura daje się znakomicie adaptować dla współczesnych celów. W kamienicach powstają wielopiętrowe restauracje i puby, sklepy, salony mody, kina. W podwórkach tworzą się pasaże. Latem ulica zarasta ogródkami gastronomicznymi. O pierwszej, drugiej czy trzeciej w nocy pełno tu spacerujących ludzi jak na Saint-Germaine w Paryżu.

Ta dawna promenada i wizytówka wielkiej, europejskiej Łodzi – rodzima „5. Avenue” nad Łódką i Jasieniem – powoli, ale nieustannie zaczyna nawiązywać do starej tradycji. Zaczyna żyć własnym życiem i znowu zaczyna być najważniejszą arterią miasta. Coraz bardziej staje się snobistyczna. Coraz więcej jest na niej luksusowych sklepów i banków, pubów, kawiarni, cukierni, i porządnych restauracji. Tu, jak dawniej chce się przyjść, usiąść, popatrzeć na tętniące życiem miasto. Czuć jego gwar i puls. Miasta cudownego i niepowtarzalnego.